Część mojej długiej i szalonej podróży przez Azję, udało mi się streścić w dwunastominutowym filmie. Pierwsze kraje, pierwsze przygody, pierwsi poznani ludzie… Zobaczcie streszczenie historii od listopada 2016r. do marca 2017r.
Archiwa tagu: Filipiny
Filipiński Titanic i do Malezji
Powiem szczerze, że to była wyjątkowa podróż, inna niż cała reszta. Myślę, że Zosia to potwierdzi. Wszystkie przeprawy autobusami, minibusami czy pociągami, nie można nawet przyrównać do rejsu filipińskim promem z Puerto Princesa do Manili. I chyba nikt o zdrowych zmysłach nie wybrałby 30-godzinnej wycieczki statkiem, zamiast godzinnego lotu, praktycznie w tej samej cenie. No cóż, my wybrałyśmy 😛
Nieszczęśliwe wypadki na Palawanie
Wakacje to czas szaleństw i zabawy, szczególnie w Azji, gdzie możemy sobie pozwolić na więcej, choćby ze względu na niskie ceny atrakcji. Nurkowanie z akwalungiem, jazda na motorze czy skuterze, spanie na dziko na plaży… Wszystko brzmi świetnie, ale wakacje mogą się szybko skończyć, jeśli poniesie nas melanż. A to się tu zdarza aż za często.
Noc na bezludnej wyspie
Zakładam, że każdy chciał kiedyś uciec w takie miejsce, choć na chwilę. Gdzie nie ma nikogo lub prawie nikogo. Wokół dzika natura i my. Mnie się udało i każdemu może się udać, jeśli tylko przyjedzie na Filipiny 🙂
Turystyczne zło wcielone
Jakiś czas temu zabrakło mi książek w podróży i poprosiłam moich znajomych na Facebooku, o nowe propozycje. Niekoniecznie podróżnicze, ale takie również otrzymałam, głównie dobre i bardzo dobre. Wśród nich znalazły się reportaże Jennie Dielemans, “Witajcie w raju”. Książka była dla mnie wyjątkowo ciekawa, bo kilkakrotnie odnosi się do miejsc, w których już byłam lub planuję jeszcze być. I dlatego chciałabym się podzielić z Wami moimi odczuciami po tej lekturze.
Codzienność w raju
Rutyna i codziennie powtarzane czynności, nie kojarzą nam się z niczym przyjemnym. Bardziej z nudą, niż miłym spędzaniem czasu, obowiązkami, a nie przyjemnościami. Ale ja cieszyłam się moją codzienną rutyną w Port Barton, którą wypracowałam podczas długiego pobytu. W dwa tygodnie ułożyłam sobie plan dnia, który powtarzałam wyłącznie z rzadkimi i drobnymi urozmaiceniami. I właśnie dzięki tej rutynie, mój pobyt tam był taki wyjątkowy.
Ludzie Port Barton
To wyjątkowy etap mojej podróży, do którego wciąż powracam myślami. To miejsce, w którym po prostu czułam się dobrze, a każdy dzień był kolejnym, najszczęśliwszym dniem mojego życia. A teraz po prostu tęsknie za tym i czuję silną potrzebę, aby tam wrócić. Może to się uda, lecz może ta wioska pozostanie jedynie w moich wspomnieniach. Jako mój mały raj na Ziemi.
El Nido w czasie tajfunu
Na Palawanie spędziłam czas w trzech różnych miejscowościach i pod względem ”lubienia” El Nido znajduje się na trzecim miejscu. Słyszałam już wcześniej dużo nieprzychylnych opinii o tym mieście, ale i tak postanowiłam je odwiedzić. I jeżeli ludzie narzekali na ogół, to ja dodam do tego jeszcze kilka minusów w związku tajfunem, który dodatkowo pogarszał sytuację miejscowości. Ale ja tam potrafię wszędzie się bawić, więc nie było tak źle 😉
Azja bez cenzury
Po ponad trzech miesiącach pobytu w Azji, wciąż nie uważam się za specjalistkę. Mam już jednak pewne spostrzeżenia i wiem, co tak naprawdę musisz posiadać, aby tu nie oszaleć. Co gorsza, to coś, czego nie mogłam przywieźć ze sobą z Polski, tylko stopniowo uczę się tego będąc tutaj. Czas i cierpliwość – bez nich na dłuższą metę nie dasz sobie rady w tym specyficznym środowisku.
Stolica Palawanu i co tam lubię najbardziej
Manila nie jest warta długiego pobytu, chyba, że ma to być nasza baza wypadowa do zwiedzenia wyspy Luzon (na której znajduje się stolica) lub, jak to jest w większości przypadków, przyjeżdżasz tutaj, aby dotrzeć na inne filipińskie wyspy. Właśnie tak było w naszym przypadku, dlatego już po dwóch nocach wsiadłyśmy do samolotu na Palawan. Mimo wszystko poznałyśmy Manilę lepiej niż wielu turystów, z których większość od razu wsiada w kolejny samolot lub zostaje na góra jedną noc. No chyba, że ktoś chce imprezować, wtedy też warto zostać tam na dłużej 🙂 Mało kto jednak daje miastu szansę i poznaje je przynajmniej w małym stopniu. Nie ma czego żałować, ale też cieszę się, że ja zdecydowałam się zwiedzić część Manili, bo jest bardzo autentyczna właśnie przez to, że mało turystyczna.